„Gdyby kwiaty potrafiły mówić. O świadomym zdrowieniu” E-book.

Kategoria:

Jestem w 3/4 procesu pisania swojej 1 książki.

Zapisz się do newslettera, a na pewno poinformuję Cię kiedy ruszy sprzedaż 🙂

fragment:

„Jest taki film „Gdyby ulice Beale potrafiły mówić”, którego tytuł przypomina mi o tym, o czym się milczy. Milczenie ma swoje głębokie korzenie, wyrasta z miejsc, które nie są jeszcze w pełni oświetlone. W zdrowieniu – używam tego słowa celowo zamiast „uzdrowieniu” – najbardziej od samego początku przeszkadzało mi moje milczenie. Milczenie, które było moim mechanizmem obronnym, którego nie miałam świadomości przez lata, a także „odpowiedzią” na przemoc, bo nie wiedziałam, czego doświadczam i że właśnie tego.

Kwiaty, gdyby widziały to wszystko, co się ze mną działo, całe moje cierpienie, pewnie by więdły ze smutku, aby się co chwilę odrodzić i znów zwrócić w stronę słońca. Ten obraz wprowadza mnie w głębsze zrozumienie tego, czym jest zdrowienie. Nie jest to jednorazowy akt, żeby się „narodzić” na nowo, ale raczej proces. Proces świadomego patrzenia, w którym z otwartymi oczami uczę się oświetlać te części siebie, które przez długie lata ukrywały się w cieniu.

Na tym polega według mnie świadome zdrowienie. To oświetlanie tych części osobowości, które sami uznajemy za naszą słabość, ograniczenie. Wstydzimy się tego, czego się boimy, i tych zachowań, które były konsekwencją „przenoszonego” poczucia winy, lęku, poczucia osamotnienia, tęsknoty za tym, czego nie czujemy w sobie. A przecież wszystko to, co w sobie nosimy, zarówno to, co trudne, jak i to, co piękne, jest częścią naszej historii. Moje doświadczenia i traumy są moją historią, ale mnie nie określają.

Zdrowienie można porównać do procesu, w którym najpierw płatki kwiatu odpadają po kolei, po to, żeby na nowo odrosnąć z tej samej gałęzi, która stale podłączona jest do korzenia. Korzeń ten czerpie z ziemi wodę i składniki odżywcze, jednocześnie kierując się ku słońcu. Człowiek jest także naturą, biologią, składową mikroorganizmów, połączeń – potrzebuje słońca i wody do życia. Nasze etapy rozwoju i wzrostu są głęboko zakorzenione w tym, co nazywam naturą wewnętrzną.

Zarzewiem mojego milczenia było poczucie, że to, czego doświadczam, nie może zostać nazwane. To nie była świadomość, ale raczej przeczucie: „jeśli to nazwę, stanie się to bardziej prawdziwe”. Jednak w zdrowieniu prawda jest nieodzownym środkiem, bez którego trudno zrobić jakikolwiek krok naprzód. Z biegiem czasu zrozumiałam, że moje milczenie nie było oznaką słabości, lecz mechanizmem przetrwania. Mój umysł i ciało znalazły sposób, by ochronić mnie przed czymś, co w tamtej chwili mogłoby mnie zniszczyć. Dopiero z perspektywy czasu mogę dostrzec, jak wielką moc miała ta ochrona.

Milczenie było dla mnie nie tylko odpowiedzią – było ciemnością, która zasnuwała oczy, kiedy rzeczywistość stawała się zbyt bolesna, by ją unieść. W obliczu zagrożenia ze strony mężczyzn jak i kobiet, w momentach, gdy granice były naruszane, moje ciało mówiło językiem przodków: zamierało. Freeze response, jak nazywa to Bessel van der Kolk, był starożytną reakcją mojego układu nerwowego – mechanizmem obronnym, który w przeszłości mógł ocalić życie. Ale w życiu dorosłym to zamarcie, to milczenie, to zamknięcie oczu na świat potęgowało ból.

Van der Kolk pisał, że w obliczu traumy mózg wyłącza ośrodek mowy, odbierając słowa, zamykając usta. To wtedy milczenie staje się pomnikiem niewypowiedzianego. Dla mnie ta cisza nie była wyborem – była odpowiedzią wyrytą w ciele. Czasami widziałam przed sobą ciemność, czasami pustkę, jakby moje ciało samo podjęło decyzję, że świat jest zbyt trudny, by go teraz przyjąć.

Kiedy inni milczeli – szczególnie mężczyźni, którzy unikali konfrontacji – ich cisza uderzała mnie jak echo mojego własnego milczenia. Była jak lustro, w którym odbijał się mój ból, przypomnienie tamtych chwil, gdy zamarłam w przestrzeni, gdzie nie było światła. Było to jak wspólne trwanie w niewypowiedzianym – oni wybierali milczenie, ja byłam przez nie wybrana.

Van der Kolk uczył, że trauma zapisuje się w ciele, że nasze reakcje to historie, które opowiadają nam nasze nerwy i mięśnie, nie pytając o zgodę. Byłam więźniem tej historii, którą napisała przeszłość. Ale teraz, rozumiejąc mechanizm, mogę zmienić narrację. Milczenie, choć bolesne, nauczyło mnie słuchać tego co w tym milczeniu bolało najbardziej.

W procesie zdrowienia uczę się patrzeć na te mechanizmy z miłością, a nie z potępieniem. To właśnie te mechanizmy pozwoliły mi dotrwać do momentu, w którym jestem teraz. Nie oznacza to jednak, że mogę na nich polegać w nieskończoność. Tak jak kwiat potrzebuje zrównoważonego dostępu do wody, słońca i ziemi, tak ja potrzebuję zharmonizowanego podejścia do mojego wnętrza. Milczenie, które było ochroną, może teraz ustąpić miejsca głosowi. Głosowi, który nie musi krzyczeć, lecz może śpiewać, opowiadać, dzielić się historią. Tego głosu mogę używać w swojej sztuce dosłownie lub poprzez inną ekspresję na przykład tańcząc, malując, pisząc, tworząc po prostu. Ten proces twórczy jest tym zdrowieniem właśnie, bo wyciągam z siebie emocje połączone z doświadczeniami i w momencie „przejścia” one zamieniają się w piękne słowa, obrazy, tudzież odlatują z mojego ciała.

Tak jak ziemia nie osądza kwiatu za to, że ten zwiędł, tak ja uczę się nie osądzać siebie za momenty słabości, za dni, w których brakowało mi siły, aby wstać z łóżka. W tych chwilach, w których wydawało mi się, że tracę kontakt z korzeniami, było we mnie jednak coś, co pozwoliło przetrwać. Tym czymś była nadzieja – cicha, delikatna, ale stale obecna. I właśnie ta nadzieja prowadzi mnie w stronę zdrowienia, krok po kroku, tak jak kwiat rośnie, nie widząc jeszcze słońca, lecz czując jego obecność.”

 

 

 

Opinie

Na razie nie ma opinii o produkcie.

Napisz pierwszą opinię o „„Gdyby kwiaty potrafiły mówić. O świadomym zdrowieniu” E-book.”

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *